Corporate wellness – fanaberia czy must be?

Business people meditating in yoga posePoniedziałkowy poranek. Nie jest to z perspektywy pracownika ulubiony dzień tygodnia. Wchodzę do biura i co widzę? Grupa uśmiechniętych pracowników gorączkowo o czymś rozprawia. Aaaa…przypomniałam sobie – to dziś jest ten dzień, kiedy we wszystkich kuchniach czekają na nas zdrowe smakołyki:  owoce, warzywa, soki, bakalie. Ja też lubię „te poniedziałki”. Nie tylko z uwagi na fakt, iż mam zapewnione zdrowe śniadanie. Tego dnia czuję radość i pozytywną energię pojawiającą się w biurze. Wszyscy się do siebie uśmiechają, przekazując sobie informacje o smakowitej uczcie. Taki dzień to nie codzienność, ale może właśnie dlatego niesie z sobą tyle radości? Kiedy ze stołów znikają ostatnie smakołyki, myślimy już o tym, co pojawi się w naszych kuchniach następnym razem, jednocześnie obiecując sobie, że warto samemu pomyśleć o zmianie nawyków żywieniowych na zdrowsze.

Jesienny dzień. Dwóch pracowników z wielkimi emocjami porównuje swoje wyniki wczorajszych aktywności i spalonych drużynowo kalorii. Tak, szaleństwo rywalizacji udzieliło się wielu z nas!  Zorganizowany w firmie konkurs na ilość spalonych kalorii zmobilizował do aktywności zarówno miłośników sportu, jak i zawodowych kanapowców. Chętni skrzyknęli się w drużyny i przez kilka tygodni rywalizowali, kumulując spalone kalorie. Może wejdzie im to w krew i będą szlifować swoją formę również po zakończeniu konkursu? Chyba nikt nie spodziewał się, że zespołowe spalanie kalorii wywoła tyle pozytywnych emocji, zaangażuje do wspólnej zabawy prawie połowę zatrudnionych pracowników (nie tylko z Pokolenia Y), obudzi ducha rywalizacji i zachęci tak wiele osób do sportowego wysiłku.

Czytając te dwie historie być może myślicie: działania „wellness” to fanaberia i moda,  która szybko minie. Do tego zajmowanie się nimi jest czasochłonne i zarazem kosztowne…no i zupełnie niepotrzebne. Nic bardziej mylnego!

Zacznijmy od końca. Czy warto zajmować się corporate wellness? Jeśli macie u siebie w firmie Millennialsów, odpowiedź musi być twierdząca. Obok wyzwań typu: interesujący projekt, możliwość szybkiego kroczenia na ścieżce zawodowej i zdobywania w ekspresowym tempie kolejnych poziomów kompetencji, muszą pojawić się inne. Zadbanie o jakość życia, o równowagę pomiędzy pracą a prywatnością, zapewnienie flexible time, zauważenie potrzeby „funu” oraz bycia aktywnym to atrybuty środowiska pracy, które mogą zdecydować, iż Millenialsi zwiążą się z pracodawcą na dłużej. Corporate wellness doskonale wpisuje się w ofertę wartości, której Pokolenia Y oraz Z oczekują od swych pracodawców.

Czy musi być drogo? Oczywiście warto podejść do tematu kompleksowo i systemowo. Pojedyncze eventy oraz uleganie modzie („bo konkurencja to ma”) nie mają sensu. Nie trzeba jednak od razu rzucać się na głęboką wodę. Zanim pokusimy się o stworzenie w naszym biurze strefy wellness – zadbajmy o parking rowerowy, zanim zatrudnimy zewnętrzną agencję –sprawdźmy, czy nie możemy zrealizować projektu wewnętrznymi siłami. Najważniejsze to wsłuchać się w realne potrzeby pracowników i ubrać je w ciekawe pomysły, np. z wykorzystaniem elementów grywalizacji lub rywalizacji. Milleniallsi sami powiedzą, czego potrzebują i sami chętnie zaangażują się w realizację ważnych dla nich inicjatyw. Warto zapewnić im ku temu przestrzeń i okazje.

Pamiętajmy, że dbałość o zdrowie i okazja do zabawy czy relaksu to jedne z oczekiwań pokolenia, które obecnie funkcjonuje na rynku pracy lub właśnie na nie wchodzi. Jeśli chcemy, żeby młode talenty zasilały naszą organizację, musimy uatrakcyjniać naszą Employee Value Proposition, a corporate wellness powinno stać się naszym must be.

Agnieszka Urbańska
Menedżer ds. rekrutacji
Grant Thornton

Zobacz także

Skomentuj