Na naszych oczach w Polsce następują zmiany demograficzne, które w perspektywie trzech dekad wycisną istotne piętno nie tylko na rynku pracy, ale także na organizacji terytorialnej, a także zagospodarowaniu i planowaniu przestrzennym. Co nas czeka?
Zdaniem prof. Śleszyńskiego – demografa z PAN, który w ramach Prasowej Akademii Pieniądza przygotował wykład na temat wyzwań demograficznych stojących przed Polską i światem – następujące w naszym kraju skutki zmian demograficznych będą miały m.in. dwojakie następstwa:
- populacja naszego kraju może spaść nawet o 6,5-7,5 mln do liczby 31-32 mln, tj. o aż 17-20 proc.,
- luka podażowa na rynku pracy może wynieść od 2,5-6,9 mln osób, „przy najbardziej prawdopodobnej liczbie 3,4 mln osób.
Ekspert prognozuje, że „nawet jeśli spełnią się bardziej korzystne szacunki rozwoju ludnościowego kraju, zakładające silniejszą imigrację, problem depopulacji i starzenia się społeczeństwa pozostanie najpoważniejszym, jeśli chodzi o wpływ na rozwój społeczno-gospodarczy regionów Polski”.
Owe negatywne zmiany, jak podaje Polska Agencja Prasowa za prof. Śleszyńskim, będą powodowały następujące zagrożenia:
- „rosnące niedopasowanie miejsc pracy, zamieszkania, edukacji i usług przy powiększającej się luce podażowej (niedobór zasobów pracy w stosunku do popytu na pracę)”,
- „coraz bardziej rozproszone i nieefektywne osadnictwo, powiększające i tak już rosnące koszty obsługi w związku z postarzaniem struktury wieku”,
- „coraz bardziej niewydolny system administracyjno-terytorialny pod względem równoważenia dochodów i wydatków oraz zapewnienia odpowiedniego standardu usług wynikających z administracyjnej hierarchizacji sieci osadniczej, delimitacji terytorialnych i dostępności przestrzennej”.
Jak podaje PAP, Polska w unijnym zestawieniu tzw. obciążenia demograficznego (które obrazuje ile osób w wieku produkcyjnym przypada na jedną osobę w wieku powyżej 65 lat), plasuje się w połowie stawki, z czworgiem osób pracujących na jednego emeryta. Krajowy wskaźnik obciążenia demograficznego wynosi u nas 24,2 proc. Dla porównania, najwyższy wskaźnik wśród krajów UE występuje: we Włoszech (34,8 proc.), Grecji (33,6 proc.) i Finlandii (33,2 proc.) – z trojgiem pracujących na jednego 65-latka. Z kolei najniższy wskaźnik obciążenia demograficznego notują: Luksemburg (20,5 proc.), Irlandia (20,7 proc.) i Słowacja (21,5 proc.), gdzie na jednego emeryta przypada pięć pracujących osób.
Jak pokazują dane historyczne oraz opinie ekspertów, już od pewnego czasu w Polsce mówi się o „demograficznych tarapatach”, z racji stałego pogarszania się wspomnianego wskaźnika. W obliczu powyższych danych posiłkowanie się – między innymi przez przedsiębiorców – imigrantami, jest jak najbardziej korzystne, nie tylko dla gospodarki.
HZK za PAP, praca.interia.pl