Co oznacza bezpieczeństwo w pracy w praktyce?

Wyjątkowo, w Dniu Kadrowego, nieco osobistej perspektywy na realne odczuwanie bezpieczeństwa w pracy – co o nim przesądza, jak je w praktyce odbierają pracownicy i ich szefowie.

 

Pierwsza myśl – BHP czyli szkolenie wstępne, okresowe, badania medycyny pracy, ale również ergonomia pracy, właściwe oświetlenie, wysokość biurka, podłokietników krzesła czy odpowiedni monitor i podkładka pod myszkę.

Tak ten rodzaj bezpieczeństwa w pracy jest bardzo istotny bo bez odpowiednich warunków fizycznych ciężko jest efektywnie i prawidłowo wykonywać swoją pracę. Jeśli pracodawca nie zapewnia właściwych warunków pracy, to pracownicy są narażeni na potencjalne wypadki w pracy i choroby zawodowe, które mogą spowodować ogromne szkody w naszym zdrowiu.

 

Bezpieczeństwo emocjonalne

Druga myśl – emocjonalne poczucie bezpieczeństwa, które – zgodnie z wieloma publikacjami – rozumiane jest przede wszystkim jako możliwość wyrażania swojego zdania/myśli/odczuć/emocji, bez obawy o szykanowanie, wytykanie czy wyśmiewanie.

I w tym przypadku, ten rodzaj poczucia bezpieczeństwa, jest bardzo istotny, ponieważ w atmosferze wzajemnego szacunku i zrozumienia pracownicy mogą rozwijać się, uczyć nowych zadań i budować skuteczne zespoły, które się wspierają.

 

Kluczowe wsparcie – w życiowych wyzwaniach

Myśl dla mnie w obecnym czasie najbardziej istotna, dająca mi poczucie bezpieczeństwa, to czy mój pracodawca wierzy we mnie, wie jakim pracownikiem jestem i czy poczeka na mnie. Czy zespół, z którym pracuję, wspiera się nawzajem i daje przestrzeń na bycie po prostu człowiekiem, mierzącym się z wyzwaniami w życiu prywatnym.

 

Teraz trochę prywaty – dlaczego? Dlatego, że trzeba głośno mówić o pracodawcach, którzy wspierają swoich pracowników. Doceniać współpracowników, którzy razem z nami walczą z życiem codziennym, tym po godzinach etatowych. To właśnie jest to poczucie bezpieczeństwa, które pozwala mierzyć się z największymi wyzwaniami życia. Wsparcie i bezpieczeństwo, które jest dla mnie oczywiste, a jednak w poczekalni przychodni onkologicznej okazało się, że nie wszędzie tak jest, bo nie wszyscy pracodawcy/współpracownicy (niestety) dają taką przestrzeń.

Wyobraź sobie taką sytuację: pracujesz od 15 lat, w ciągu tych 15 lat na zwolnieniu lekarskim byłaś może łącznie 4 tygodnie. Po 15 latach dostajesz diagnozę – nowotwór złośliwy piersi – i Twoje życie wywraca się do góry nogami. Nie wiesz kiedy znikniesz z pracy, na ile, i kiedy wrócisz. Od momentu diagnozy, do momentu operacji/leczenia, zazwyczaj mija od kilku do kilkunastu tygodni, w zależności od placówki, która będzie prowadzić leczenie. No i teraz pytanie: jak człowiek, który dostał diagnozę zareaguje? A reakcji może być tyle, ilu ludzi – miliony.

Ja pracowałam do momentu operacji, ale mój pracodawca dał mi przestrzeń, abym mogła dosłownie znikać w ciągu dnia pracy, bo np. trzeba było przewieźć bloczki z punktu A do punktu A. Takich momentów, w których dzwonił telefon z onkologii – pani Marto, dzisiaj o 13:00 musi być pani tu i tu, albo jutro zapisaliśmy panią na badania – było wiele. Do wyboru miałam: wzięcie zwolnienia lekarskiego, urlopu na żądanie (ale jak wiadomo, mamy tylko 4 takie dni w roku), albo wyjścia prywatnego – tylko jak odbierze to mój zespół i mój szef?

Mój zespół i moja szefowa, to ludzie, dzięki którym wiem, co dla mnie znaczy poczucie bezpieczeństwa w pracy – szacunek względem drugiej osoby, przestrzeń na bycie sobą i przede wszystkim empatia i zrozumienie. Takiego wsparcia, jakie dostałam od zespołu i szefowej nie spodziewałam się, a właśnie między innymi dzięki niemu mogłam walczyć z chorobą, zająć się swoim zdrowiem. Niestety rozmawiając w poczekalni (a uwierzcie mi, że każdorazowa wizyta oznacza długie godziny czekania z termosem i kanapkami) przekonałam się, że takie podejście niestety nie jest standardem. Często pracodawcy „krzywo” patrzą na częste L4, podobnie jak koleżanki i koledzy z pracy.

Uważam, że trzeba odróżnić dwie sytuacje – taką, kiedy pracownik faktycznie choruje i takie, kiedy „naciąga”. Niestety ten „naciągacz” powoduje, że słyszałam w poczekalni słowa: „nie to ja jeszcze wstrzymam się z zabiegiem profilaktycznym (który może okazać się ratującym życie i pozwalającym uniknąć przerzutów), bo szef się zdenerwuje na moje kolejne L4. Albo: „nie chcę komplikować życia kolegom, bo oni mają już urlopy zaplanowane”.

Dlaczego dla mnie jest to trudne do zrozumienia? Bo moja szefowa wspiera mnie w najtrudniejszych momentach, docenia mnie jako pracownika. Ufam jej, a mój zespół, no właśnie – zespół, ramię w ramie, pomaga sobie oraz mnie. Dzielimy się pracą i wspieramy. Być może właśnie dlatego, że Grant Thornton ma takie, a nie inne wartości, udało się nam zbudować wspierający zespół wspaniałych ludzi, z którymi praca to przyjemność.

Życzenia z okazji Dnia Kadrowego

Dla mnie poczucie bezpieczeństwa w pracy, to nie tylko ergonomiczne stanowisko pracy, to przede wszystkim poczucie, że mogę swobodnie wyrazić swoje myśli, dzielić się pomysłami, bez obawy o negatywne reakcje. Szczerość, konstruktywna niezgoda, szacunek względem drugiej osoby, ale też siebie – czyli te elementy, które są niezbędne do rozwoju nie tylko własnego, ale także osób, z którymi tworzę zespół. I takich szefów, zespołów i pracodawców, życzę wszystkim w Dniu Kadrowego!

 

mm

Senior Menedżer, Departament Outsourcingu. Magister filologii słowiańskiej o specjalności język chorwacki, absolwentka studiów podyplomowych z zakresu Prawa Pracy i Ubezpieczeń Społecznych oraz BHP. Certyfikowany Trener Personalny i Instruktor Siłowni. Specjalistka z ponad 11 letnią praktyką w prowadzeniu administracji płacowo-kadrowej. Dotychczasowa praca w firmach z różnych branż (agencja pracy tymczasowej, SSC, firma produkcyjna), dała jej możliwość zdobycia bogatego i różnorodnego doświadczenia w zakresie naliczania wynagrodzeń, administracji czasu pracy oraz kadr. Z Grant Thornton związana od września 2015, specjalizuje się w obsłudze płacowej tzw. płatników bez siedziby, oraz obsłudze zagranicznych firm, które rozpoczynają w Polsce działalność.

Zobacz także