PIP zapowiada kontrole w firmach zwłaszcza ze strefy czerwonej i żółtej!

PIP ma się koncentrować głównie na dużych zakładach pracy z 19 powiatów z najwyższym odsetkiem stwierdzonych zakażeń SARS-CoV-2. Ale ze wzmożonymi kontrolami powinni się liczyć przedsiębiorcy w całej Polsce, a co więcej – sami mają niebawem egzekwować przepisy od klientów!

 

Główny Inspektor Pracy zapowiedział wczoraj, że w najbliższych dniach odbędą się wzmożone kontrole inspekcji pracy we wszystkich 19 strefach o podwyższonym odsetku stwierdzonych zakażeń Sars-CoV-2 (informowaliśmy o tych powiatach tutaj >>). Celem tych kontroli ma być sprawdzenie, czy w tamtejszych firmach pracodawcy i pracownicy stosują się do zasad BHP w czasach epidemii. Inspektorzy będą się koncentrowali zwłaszcza na firmach stanowiących ogniska zakażeń oraz na podmiotach zgłaszanych przez samych pracowników.

 

 Jak zapowiedział Wiesław Łyszczek, Główny Inspektor Pracy, przeprowadzonych ma być „po 10 kontroli ze szczególnym uwzględnieniem, czy przedsiębiorcy dokonali oceny ryzyka zawodowego związanego z możliwością zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 przy wykonywanych pracach”.

 

„Inspektorzy będą zwracali uwagę na to czy pracownicy, którzy przebywają razem w pobliżu siebie, w niedalekiej odległości, stosują oczywiście maski ochronne przede wszystkim, czy są płyny po prostu do odkażania rąk, czy są rękawice w razie czego” – poinformował Józef Bajdel, Okręgowy Inspektor Pracy w Krakowie.

Tylko sanepid może karać firmy za uchybienia sanitarne

Przedsiębiorców mogą kontrolować różne służby, ale wyłącznie Sanepid może nakładać na pracodawców kary za łamanie przepisów sanitarnych, choćby tego typu uchybienia wykryli np. inspektorzy pracy. Jednak nie o kary finansowe tu chodzi (jak podkreśla inspekcja pracy), ale o to, by przekonać pracodawców i pracowników, że ryzyko zakażenia jest wszechobecne i zależy także od nich samych. Sprawa jest o tyle uzasadniona, że od końca lipca br. liczba stwierdzonych zakażeń Sars-CoV-2 znacznie wzrosła (co widać na poniższym wykresie resortu zdrowia).

 

 

Inspekcja pracy chce legalizacji wybranych wewnątrz-firmowych obostrzeń

Jak podkreśliła Izabela Waga, wicedyrektor Departamentu Nadzoru i Kontroli z Głównego Inspektoratu Pracy, każdy pracodawca może wprowadzać swoje wewnętrzne obostrzenia. Co więcej – jak podał TVN24, inspekcja pracy chce legalizacji niektórych z nich. Choć praktyki mierzenia temperatury pracownikom czy wykonywania testów na obecność koronawirusa na koszt pracodawcy (z informacją o ich wyniku dla szefa), to na razie szara strefa prawna, zdaniem Wiesława Łyszczka, „ważniejsze jest dobro ogólne niż sama prywatność pracownika”.

 

Jak wyegzekwować przepisy od klientów?

Za stosowanie się do przepisów porządkowych w danym obiekcie (m.in. dotyczących restrykcji sanitarnych czy obostrzeń epidemiologicznych) odpowiedzialni są administratorzy danego obiektu albo jego właściciele. Ich egzekwowaniem w przypadku dużych placówek handlowych czy galerii zajmują się zwykle pracownicy firm ochroniarskich. Sami inspektorzy sanitarni – choć mogą kontrolować obiekty (a tym samym i przedsiębiorców), klientów upominać ani karać nie mogą. Stąd w wielu miejscach (na poziomie powiatów) są organizowane wspólne kontrole sanepidu i policji, przy okazji rutynowych kontroli sanitarnych.

  Mimo iż przepisy dotyczące powszechnego obowiązku zakrywania ust i nosa mają wady (o czym więcej tutaj >>; o prawnych aspektach wymogu noszenia maseczek odnieśli się także eksperci kancelarii prawnej Grant Thornton – tutaj >>), treść art. 54 kodeksu wykroczeń jest jednoznaczna: kto nie stosuje się do przepisów porządkowych o zachowaniu się w miejscach publicznych (np. osoby odmawiające zakrywania ust i nosa), może zostać ukarany mandatem do 500 zł. Jeśli odmówi jego przyjęcia, policja skieruje sprawę do sądu.

 

Rząd chce przerzucić obowiązki kontroli na przedsiębiorców

Rząd „rozważa wprowadzenie sankcji dla przedsiębiorców, którzy bagatelizują kwestie bezpieczeństwa klientów choćby nie egzekwując nakazów prawnych w zakresie zasłaniania twarzy” – poinformował 3 sierpnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, na antenie TVN24. Z kolei rzecznik rządu te słowa potwierdził tłumacząc, że kary finansowe nakładane na przedsiębiorstwa za nieprzestrzeganie obowiązujących obostrzeń i zaleceń sanitarnych mają zostać kilkukrotnie zwiększone. W uzasadnieniu podał, że obecnie część sankcji jest na tyle niska, że nie powoduje ryzyka po stronie firm i wielu przedsiębiorcom bardziej się opłaca przepisów nie przestrzegać, niż do nich stosować oraz je egzekwować (np. w przypadku restauratorów czy organizatorów imprez).

 

Potrzebujesz wsparcia dla swojej firmy w tym trudnym czasie?

Skorzystaj z pakietu szczepionkowego Grant Thornton >>.

Te usługi pomogą Tobie przetrwać kryzys >>.  

 

 

oprac. HZK za tvn24.pl, prawo.pl, pb.pl

Zobacz także

Skomentuj